czwartek, 25 lipca 2013

gnojówka, upał i chłodnik



W ciągu dnia było ponad 30 stopni w cieniu i mózg się lasował. Szczęśliwi, którzy uwielbiają tropiki, bo atmosfera ogólnie zbliżona do bardzo ciepłych krajów. Ja osobiście, w taką pogodę czuję się świetnie wykonując baaaardzo powoooolne ruchy i nie oddalając się zbytnio od cudownego chłodu mieszkania. Każde przyspieszenie lub zbyt długie przebywanie na zewnątrz grozi natychmiastowym przemęczeniem. Wtedy należy się reanimować jakąś drzemką albo co najmniej leżakowaniem.

Poszłam rano żeby napoić roślinki, szczególnie te warzywne i owocowe, bo pożyteczne dla ciała, ale i te ozdobne też podlałam, bo dla wzroku i ducha ważne. Przy okazji wpadłam na pomysł dodatkowego ich dokarmienia, szczególnie że dzisiaj księżyca już ubywa i dzień liścia wypada (kalendarz księżycowy), a więc idealny dzień na podlewanie z nawożeniem. 

Gnojówka z pokrzyw, boski napój dla roślin, ale jaki smród dla ludzkich nozdrzy. Po prostu fantazja, szczególnie przy tej wysokiej temperaturze. Gnojówkę przygotowuje się bardzo łatwo i każdy ogrodnik z zacięciem do naturalnych metod uprawy, ją ma. Do jakiegoś dużego wiadra, albo pojemnościowo czegoś większego, wrzucamy jak najwięcej pokrzyw, skrzypów, kwiatów i liści mlecza, liści paproci, żywokostu itp. 

Pokrzywy najważniejsze, a inne zielska to jak komu się nawinie i jaki miesiąc akurat jest, bo np. w lipcu mlecze już nie kwitną, a za to skrzypu pod dostatkiem. Zalewamy zielska wodą i czekamy aż sfermentuje. Wiosną to trwa około 2 tygodni, ale teraz latem w upały, to szybciej. Jak przestanie się pienić podczas mieszania, to gnojówka jest gotowa. Do podlewania bierzemy mniej więcej litr gnojówki na 10 litrową konewkę. Po każdym takim dniu zużycia częściowego gnojówki, należy dorzucić pokrzyw i czegoś tam jeszcze, dolać wody i za jakiś czas znowu gnoić rośliny. Najlepiej co 8 - 9 dni, bo tak przypadają dni liścia, w które to rośliny zrobią najlepszy użytek z naszego poświęcenia. Okazuje się, że chęć zjedzenia ekologicznie uprawianych warzywek uskrzydla do szeroko pojętych poświęceń, o które zupełnie bym siebie nie podejrzewała. Oczywiście przy dużej ilości roślin do podlania, takie gnojenie najlepiej wychodzi we dwoje, bo zdecydowanie krócej trwa.
Gnojówka śmierdzi nieziemsko i tylko trochę można ten zapach złagodzić dodając do specyfiku Efektywnych Mikroorganizmów, które likwidują odory, bo gnicie zamieniają na fermentację. Jednak szybki obrót, czyli ciągłe zużywanie i dodawanie nowych ziół i wody, powoduje, że EM nie dają rady ze smrodem, ale na pewno przyspieszają fermentację i zwiększają wartość odżywczą gnojówki. Moje pomidory są zachwycone, rosną jak szalone, aza parę dni zapowiada się klęska urodzaju i sezon na przeciery się zacznie.

  Przy okazji odkryłam pewną regułę, że najbardziej nie lubimy musieć coś musieć, a jeżeli robimy coś dla siebie, od siebie, bez musu, to sama przyjemność.
W nagrodę na obiad mieliśmy chłodnik ala Hala: młode buraczki, koperek, rucola,  fasolka szparagowa, sałata rzymska, szczypiorek, kalarepa, cukinia – wszystko z ogródka, nawożone kompostem i gnojówką. Do tego jajeczka od naszych kurek. Niebo w gębie ze słońcem na dodatek.  

Może ktoś by miał ochotę, podaję przepis:
-buraczki i ich łodygi drobno pokroić, fasolkę szparagową też pokroić - ugotować, tylko chwilkę żeby zmiękły, wodę od gotowania odlać do naczynia, wszystko ostudzić;
-sałatę rzymską lub inną (kilka listków), rucolę, koperek, liście od buraków, szczypiorek – drobno pokroić;
-kalarepę, cukinię, ogórki kiszone (raczej dużo) – zetrzeć na grubej tarce lub drobno pokroić;
-do ostudzonej, czerwonej wody od gotowania buraków z fasolką, dodać dużo zsiadłego koziego mleka (lub kefiru, lub jogurtu lub co tam kto lubi mlecznego kwaśnego), majonezu do smaku, octu jabłkowego, oleju lnianego, pieprzu ziołowego oraz ulubionej ziołowej przyprawy pasującej do chłodnika (np. podlaska do kanapek) i posolić trochę – dokładnie rozbełtać i sos gotowy;
Wszystkie warzywa pomieszać i zalać sosem. Normalnie w chłodniku warzywa pływają w sosie, a w chłodniku ala Hala warzyw jest bardzo dużo, łyżka stoi. Smacznego.

czwartek, 30 maja 2013

refleksja nad gradobiciem



Gradobicie 29 maja.
Toż to szok. Niektóre kulki śniegowo-lodowe miały prawie centymetr średnicy. Burza z piorunami, bombardowanie gradu po oknach dachowych, ale czad. Dzieciaki szalały ze zdziwienia i przynosiły nazbierane kulki do domu. Kompletne wariactwo, a jak nagle błysło i walnęło, to wystraszyło najmocniejszych. Rośliny o dużych liściach oberwały, szczególnie sałata trochę podziurawiona, ale po gwałtownym początku, przyszedł nieunikniony koniec i nawet słońce wyszło.
„A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój.”
Tak się to życie toczy, po jednym następuje drugie itd. Wczoraj już było i nie mamy na nie wpływu, a jutro to dzisiaj, tyle że jutro, więc zajmijmy się dzisiaj, tu i teraz.
Miałam w ostatnią niedzielę posadzić w ogrodzie sadzonki pomidorów, ale jakoś nie wyszło i dzisiaj widzę dlaczego.
Gradobicie połamałoby moje pomidorki, więc nie mogłam ich posadzić, żeby ocalały. Jutro spokojnie je sobie posadzę ufając, że już nic złego je nie spotka. Będę je podlewać, zasilać, podwiązywać, a one się odwdzięczą pysznymi, czerwonymi „słoneczkami”. Ach jak ja to lubię…

Ziemia żyje, czuje, oddycha, a my ludzie zamiast ją kochać, zabetonowujemy ją kawałek po kawałku i wydaje nam się, że to takie cywilizowane i konieczne dla rozwoju, ale czego????
Ona ta nasza Ziemia może w końcu nie sprostać tym ludzkim fanaberiom i co wtedy???? Wtedy, jak to u ludzi w zwyczaju, dopiero kiedy jest bardzo źle, otworzą się nasze oczy szeroko i zaczniemy naprawiać cośmy zepsuli i niech nikt nie mówi, że będzie za późno.
Nigdy nie jest za późno na czynienie dobra.

poniedziałek, 27 maja 2013

ziółka oczyszczające, na zdrowie



Taką mądrą koleżankę mam, która mi powiedziała, że tyle tego świństwa w jedzeniu jest, że na wiele zjadanych trucizn nie mamy wpływu, nawet jak się bardzo staramy, że nie wszystkiego da się uniknąć, że na detoksie trzeba się teraz skupić. Ja myślę, że rację ta moja koleżanka ma. Posłuchałam jej rady,  zakupiłam odpowiedni zestaw ziół i odtruwania siebie, i rodziny codziennie dokonuję.


Zestaw ziół suszonych do naparzania – wszystkiego po jednej paczce 50-gramowej, a szałwii i  poziomki po 25 gram, a stewii  można dać od 60 do 200 gram, do smaku.

Liście brzozy mają działanie moczopędne, napotne, przeciwreumatyczne, poprawiają przemianę materii, działają odtruwająco na układ krwionośny.
Liście szałwii lekarskiej mają działanie przeciwpotne, przeciwzapalne, żołądkowe, dezynfekujące, oraz przeciwcukrzycowe.
Liście mięty pieprzowej zwiększają wydzielanie soku żołądkowego, pobudzają wytwarzanie żółci, usprawniają pracę jelit, mają także właściwości przeciwbakteryjne i nieznacznie uspokajające.
Ziele fiołka trójbarwnego reguluje przemianę materii, działa moczopędnie, zmniejsza łamliwość naczyń krwionośnych.
Liście pokrzywy zwyczajnej obniża poziom cukru we krwi, łagodzi stany zapalne dróg moczowych i skóry, wpływa dodatnio na procesy przemiany materii, pobudza działalność gruczołów wydzielania wewnętrznego, działa przeciwkrwotocznie, zwiększa poziom hemoglobiny i liczbę erytrocytów, poprawia perystaltykę jelit.
Ziele rdestu ptasiego zwiększa wydalanie moczu, reguluje przemianę materii, ”czyści krew”
Ziele skrzypu polnego przeciwdziała tworzeniu się kamieni moczowych.
Liście mącznicy lekarskiej mają działanie dezynfekujące drogi moczowe, przeciw zapalne, ściągające, słabo moczopędne, lecz wyraźnie saluretyczne (zwiększone wydalanie jonów chlorkowych i sodowych).
Szyszki chmielu działają uspokajająco, antyseptycznie, łagodzą zaburzenia trawienia.
Korzeń arcydzięgla działa uspokajająco podobnie jak waleriana, pobudza wydzielanie soków  trawiennych, reguluje fermentację i usuwa nagromadzone gazy.
Kwiatostan głogu działa rozkurczająco, nasercowo, moczopędnie i uspokajająco.
Liście poziomki pospolitej mają działanie moczopędne, przeciwbiegunkowe, przeciwmiażdżycowe, regulujące ciśnienie.
Kłącza perzu działają moczopędnie, regulują przemianę materii, należą do ziół ”czyszczących krew”.
Korzeń mniszka lekarskiego wykazuje działanie żółciopędne, przeczyszczające, nieznacznie moczopędne.
Korzeń lubczyka (magi) działa moczopędnie, wiatropędnie i wykrztuśnie oraz uspokajająco.
Ziele karczocha wpływa ochronnie na miąższ wątroby, a także obniża poziom cholesterolu i tłuszczowców we krwi.
Kwiaty nagietka lekarskiego wykazują działanie przeciwzapalne, przyspieszają proces ziarnowania i gojenia ran, działają także przeciwskurczowo.
Stewia to roślina o wyjątkowo słodkich liściach, używana jako naturalny słodzik, wykazuje korzystne działanie przy nadciśnieniu i cukrzycy.
Wszystkie zioła mieszamy razem, dokładnie.

Dodatkowo potrzebujemy jeszcze zmielone owoce ostropestu plamistego – najlepiej kupić całe i zmielić samemu, żeby były świeżo mielone.
Ostropest plamisty (zawierający duże ilości sylimaryny) przyczynia się zarówno do stabilizacji, jak i do uszczelniania błon komórek wątrobowych, chroni wątrobę przed atakującymi ją toksynami i przyczynia się do jej odtruwania. Posiada również szereg dodatkowych funkcji sprawiających, że stosowanie ostropestu plamistego tak szybko przynosi pozytywne efekty w oczyszczaniu organizmu.


Sporządzanie 1 litra wywaro-naparu do wypicia, w celu detoksykacji, dla 3 osób:
2 łyżki stołowe mieszanki ziół zalewamy wrzątkiem i odstawiamy pod przykryciem.
2 płaskie łyżki stołowe mielonych owoców ostropestu gotujemy przez około 10 minut.
„Zupę” ostropestową po 10 minutach gotowania dolewamy do parzonych ziół.  Wszystko razem stoi jeszcze przez 10-20 minut. Następnie odcedzamy napar i pozostawiamy do przestygnięcia, do temperatury poniżej 40 stopni. Dodajemy sok z 2 cytryn i uzupełniamy letnią przegotowaną wodą do 1 litra. Napój oczyszczająco-witaminowy jest gotowy do wypicia. Rozlewamy do 3 kubków o pojemności powyżej 330ml i wypijamy. Jeśli ktoś lubi, to może sobie dodać do smaku miodu.
Najlepiej wypijać codziennie taką porcję, tuż przed spaniem. W nocy organizm spokojnie popracuje nad oczyszczeniem się z załapanych w ciągu dnia toksyn, które wydalimy wraz z porannym moczem. i naprzód w nowy, piękny dzień.
Zdrowia życzę.









poniedziałek, 13 maja 2013

w zgodzie z naturą



W każdej chwili, każdego dnia, ostatnio, utwierdzam się w przekonaniu, że wiosna, to najpiękniejsza pora roku. Tylko wiosną krajobraz zmienia się w oczach. Wczoraj kwitła forsycja, a dzisiaj kwitną bzy, wczoraj liście były prawie tylko na klonach, a dzisiaj już nawet akacje mają widoczne zazielenienie. Trawa zielona, wszystko takie świeże, soczyste, pełne życia, że aż brak słów żeby to ogarnąć, lepiej chłonąć bez zbędnej paplaniny. 

Z tego wszystkiego, znów nie mogę zrozumieć, jak ludzie mogli dopuścić do takiego odejścia od natury. Kiedy przyszło im do głowy, że w betonie będzie przyjemniej? W zasadzie nie ważne, jak i kiedy to się stało, ale jak i kiedy można to naprawić. Jeszcze ważniejsze jest, czy są chętni do naprawiania, bo mam wrażenie, że znakomita większość nie jest zainteresowana życiem w zgodzie z naturą. Technokracja bardzo skutecznie zagłusza naszą wrażliwość na prawdziwe piękno, którego na próżno by szukać w komputerach, telewizji, czy całym tym chaosie cywilizacyjnym. No i jeszcze miłość, coraz jej mniej w codziennym życiu…




"Jeżeli chcesz zmienić świat... pokochaj mężczyznę.
Wybierz tego, którego dusza przyciąga Twoją, jasno i wyraźnie,
który Cię widzi, który jest dość odważny by się bać."

"Jeżeli chcesz zmienić świat... kochaj kobietę.
Pokochaj ją na całe życie- ponad swój lek przed śmiercią.
Nie mów jej, że gotów jesteś umrzeć dla niej.
Powiedz jej, że gotów jesteś ŻYĆ z nią.
Sadzić z nią drzewa i patrzeć jak rosną.


Bądź jej bohaterem mówiąc, jak piękna jest w majestacie swojej bezbronności, pomagając jej by każdego dnia pamiętała, że jest Boginią!"
Maria Ela Lewańska